czwartek, 5 maja 2011

Nie bój się lepszych !


Odkrywam, że wielu z nas żyje w ciągłym poczuciu zagrożenia. Obawiamy się różnych rzeczy i także różnych ludzi. Ten stan doprowadza nasz organizm jakże często do zupełnego wypalenia, a poziom bezsensownego stresu sięga sufity. Podczas tych niekomfortowych sytuacji serce uderza z całą mocą młota pneumatycznego, tak że jego bicie często czujemy w okolicach skroni. Tak dalej żyć się nie da. Niestety nie jest prostym pozbycie się owych lęków , jednak jest niezbędnym. Owo poczucie zagrożenia bierze się wielokrotnie z naszego poczucia małości, podświadomie uznajemy że świat składa się z tych " bardziej utalentowanych" błyskotliwszych, którzy pewnego dnia zawłaszczą nasze plony. Bardzo trudnym jest wyzbycie się myślenia o swoich plonach, ludziach, służbach. Nie chce w tym momencie powiedzieć, że transfer ludzi z kościoła do kościoła jest czymś dobrym, jednak w trakcie procesu rozwoju Królestwa Bożego procesem nieuniknionym. Jednak czyż nasze lęki powinny zatrzymać ów rozwój tylko dlatego, że tak bardzo chronimy to co nam się wydaje, że jest nasze. Każdy lider przed Bogiem musi przyznać, że wiele razy czuje się zagrożony, a ponieważ się tak czuje zrobi wszystko, aby potencjalnych zawodników zneutralizować. Można to zrobić na wiele sposobów; rozpuścić o nich plotkę dotyczącą ich nauczania czyli posądzić o herezję, można też nazwać fałszywym prorokiem, czy zwodzicielem, jeszcze są też inne sposoby, zdyskredytować jego służbę jako płytką, cielesną i liberalną. Można by godzinami tak pisać, każdy z nas ma w tym zakresie swoje dokonania / nie chcę powiedzieć, że nie funkcjonują na obrzeżach naszych kościołów ludzie źli i zwodniczy, mówię o krzywdzeniu osób niewinnych/Każdy jednak musi uczciwie osądzić swoje motywy, wiem wiem niektórzy będą krzyczeć, że to w obronie wiary, jednak jakby tak głębiej sięgnąć, a może właśnie poczucie zagrożenia ze strony innych popchało mnie do "owej duchowej służby" hm nie wiem muszę sprawdzić co w sercu mym. Moim pragnieniem jest każdego dnia cieszyć się z sukcesów innych, wszak to także moje sukcesy, bo przecież jesteśmy w tym samym teamie dzieciaków Bożych. Niech sukcesy innych już nas nie bolą, a może jak się przełamiemy to troszkę im pomożemy