środa, 14 września 2011

Po co mi to wszystko ? Filadelfia dla Metropolii


Po co nam to wszystko ?

Można by właśnie zadać sobie takie pytanie. Po co mi to wszystko ? 11 września odbyło się pierwsze nabożeństwo Filadelfii dla Metropolii, która jest drugim zgromadzenie kościoła lokalnego Filadelfia. I można sobie stawiać pytania o sens takiego przedsięwzięcia. Czyż nie można było spokojnie sobie działać w Wodzisławiu Śląskim, docierając z ewangelią do mieszkańców regionu, których żyje tu ok 150 tys. Zapewne tak, jednak powodów jest kilka dla których przyjechaliśmy do Katowic. Jeden najbardziej istotny, bo wierzę, że Bóg nas tu posłał. Wiem brzmi dziwnie, ale chyba w tym zamyka się sens powołania. Jesteśmy przecież powoływani przez Boga. On nas wybiera i decyduje co będziemy robić, a czego nie. Tak więc z pokorą donoszę, że jesteśmy tu bo tak chciał nasz Pan. Zapewniam Was, że jako chłopak urodzony na Mazurach nie tęskniłem za zurbanizowaną aglomeracją Śląską-krainą węgla i stali. Po drugie widzę ogromną nie zagospodarowaną duchową przestrzeń, wszak teren to ogromny, a ludu bez Boga całe mnóstwo i myślę sobie że jeszcze pięćdziesiąt kościołów miałoby tam całe mnóstwo pracy. Myślenie w kategoriach jedno miasto, jeden kościół mogłoby sprawić, że Boże dzieło nie rozwinie się w pełni z wielu powodów, jednym z nich jest ograniczony wpływ pojedynczych wspólnot, niejednokrotnie małych i zmagających się z wewnętrznymi problemami, co sprawia, że myślenie „na zewnątrz” zostaje odłożone na późniejszy czas. Wszędzie tam, gdzie kościół Boży rozwija się już dawno odeszło się od myślenia w kategoriach zawłaszczania przestrzeni miejskiej przez taką czy inną wspólnotę. Po trzecie chcemy przełamać panujące stereotypy dotyczące kościoła jako miejsca nudnego, dosyć smutnego i legalistycznego. Wierzymy radykalnie i tradycyjnie w Pismo Święte, ale jesteśmy kreatywni i otwarci na formy i sposoby jej komunikowania w XXI wieku. To co czyniło skutecznym przekaz w latach 90-tych nie koniecznie jest skuteczne dzisiaj. Filadelfia dla Metropolii to będzie miejsce radosne, ciepłe, przyjazne dla wierzących jak i odwiedzających pierwszy raz naszą społeczność. Nasze hasło „Witamy w domu” wyraża wiarę, nadzieję, miłość. Tak bardzo poszukiwane w dzisiejszych czasach . Nie jesteśmy tu, aby się z kimś ścigać, szanujemy i wspieramy inne kościoły tak bardzo potrzebne w śląskiej metropolii, bo przecież ciągle żniwo wielkie, a robotników ciągle zbyt mało.
Pragniemy mieć swój mały, a może wielki udział w tym żniwie.

piątek, 8 lipca 2011

Kościół na rozdrożu


Jesteśmy na rozdrożu. W życiu naszych wspólnot jak i naszym osobistym jest pewien dylemat. Dotyczy on tego w jaką stronę pójść. Droga w jedną strona to ta która jest znana i bezpieczną. Nie ma na niej jakiś szczególnie ekscytujących chwil, ale jest znana.To jej atut. Przeszliśmy tę drogę jakiś czas temu. wtedy było to czymś nowym. Dzisiaj wielu na niej jest, wszystko jest dosyć przewidywalne, nie ma momentów poza kontrolą, czas tutaj biegnie dosyć smętnie. Ta droga to droga sprawdzonych schematów i ewangelicznych tradycji, czasami owe tradycję są jedynie denominacyjnymi przyzwyczajeniami, dalekimi od biblijnych wzorców. Jednak są i dają poczucie stabilności. Na owej drodze panują zwyczaje i formy zupełnie nieadekwatne do czasu w którym owa podróż ma się odbyć i zupełnie nie zrozumiałe dla samych podróżnych. No ale cóż przynajmniej to znamy.
Z drugiej strony wyłania się droga, może bardziej ścieżka rzadko uczęszczana i na samym jej początku pojawiają się raczej obszary nieznane i tajemnicze. Nie wiele o niej wiemy, jedynie może to, że prowadzi do celu. Legendy jakie krążą o tej drodze fascynują, ale też zniechęcają wielu dobrych i porządnych podróżników. Droga ta wymaga zaparcia, uznania tego co nowe za właściwe i pożądane. Droga ta jest wyśmiewana prze podróżników ceniących sobie spokój, wygodę i konformizm. Ludzie uczęszczający ta drogą to niepokorni marzyciele, odkrywcy i twórcy historii, to co nowe traktują jako atut, a nie wadę, zmieniają rzeczywistość, a nie biernie tylko uskarżają się na nią. Ci którzy nią podążają prawie nigdy nie są uznani. Posądza się ich o złe motywacje, nieuczciwość, błądzenie. Jednak jak historia pokazuje zawsze ci co idą po nich mówią ci którzy szli przed nami mieli jednak rację, wybrali trudną, ale właściwą drogę odkrywania Bożych dróg.

czwartek, 5 maja 2011

Nie bój się lepszych !


Odkrywam, że wielu z nas żyje w ciągłym poczuciu zagrożenia. Obawiamy się różnych rzeczy i także różnych ludzi. Ten stan doprowadza nasz organizm jakże często do zupełnego wypalenia, a poziom bezsensownego stresu sięga sufity. Podczas tych niekomfortowych sytuacji serce uderza z całą mocą młota pneumatycznego, tak że jego bicie często czujemy w okolicach skroni. Tak dalej żyć się nie da. Niestety nie jest prostym pozbycie się owych lęków , jednak jest niezbędnym. Owo poczucie zagrożenia bierze się wielokrotnie z naszego poczucia małości, podświadomie uznajemy że świat składa się z tych " bardziej utalentowanych" błyskotliwszych, którzy pewnego dnia zawłaszczą nasze plony. Bardzo trudnym jest wyzbycie się myślenia o swoich plonach, ludziach, służbach. Nie chce w tym momencie powiedzieć, że transfer ludzi z kościoła do kościoła jest czymś dobrym, jednak w trakcie procesu rozwoju Królestwa Bożego procesem nieuniknionym. Jednak czyż nasze lęki powinny zatrzymać ów rozwój tylko dlatego, że tak bardzo chronimy to co nam się wydaje, że jest nasze. Każdy lider przed Bogiem musi przyznać, że wiele razy czuje się zagrożony, a ponieważ się tak czuje zrobi wszystko, aby potencjalnych zawodników zneutralizować. Można to zrobić na wiele sposobów; rozpuścić o nich plotkę dotyczącą ich nauczania czyli posądzić o herezję, można też nazwać fałszywym prorokiem, czy zwodzicielem, jeszcze są też inne sposoby, zdyskredytować jego służbę jako płytką, cielesną i liberalną. Można by godzinami tak pisać, każdy z nas ma w tym zakresie swoje dokonania / nie chcę powiedzieć, że nie funkcjonują na obrzeżach naszych kościołów ludzie źli i zwodniczy, mówię o krzywdzeniu osób niewinnych/Każdy jednak musi uczciwie osądzić swoje motywy, wiem wiem niektórzy będą krzyczeć, że to w obronie wiary, jednak jakby tak głębiej sięgnąć, a może właśnie poczucie zagrożenia ze strony innych popchało mnie do "owej duchowej służby" hm nie wiem muszę sprawdzić co w sercu mym. Moim pragnieniem jest każdego dnia cieszyć się z sukcesów innych, wszak to także moje sukcesy, bo przecież jesteśmy w tym samym teamie dzieciaków Bożych. Niech sukcesy innych już nas nie bolą, a może jak się przełamiemy to troszkę im pomożemy

piątek, 25 marca 2011

Zmień przekonania lub je chroń

Jestem obecnie na konferencji w Singapurze, kościół Trynity Christina Center liczy 8000 członków i swoim wpływem obejmuje już nie tylko swój mały kraj, ale wiele wspólnot chrześcijańskich na świecie. Budynek kościoła to olbrzymie centrum z salą na kilka tysięcy miejsc. Siedząc tak na wykładach zadają sobie pytanie dlaczego ci ludzie są w takim miejscu, rozwoju i wpływu. Jest wiele aspektów ich powodzenia, ale jedna rzecz wydaje się dosyć ważna, ich przekonań. To z przekonań wynikają nasze działania. Ludzie ci zdają się wierzyć w wielkie rzeczy bez względu na okoliczności w jakich się znajdują. W historii owego kościoła były różne momenty, lepsze i gorsze, ale ich przekonania w rzeczy wielkie nie pozwoliły im się zatrzymać. To przekonania sprawiały, że na nowo powstawali i szli wytrwale do celu. Myślę sobie jakie są moje przekonania ? Odpowiadam: wielkie. nauczyłem się od moich wielkich przyjaciół mieć właśnie takie. Nie ma znaczenia stan dzisiejszy oraz ciężka droga jaką czasami przychodzi człowiekowi przechodzić w drodze do marzeń. Wielkie przekonania są powiązane z wielkim marzeniami, a wielkie marzenia z wielką ceną, czasami cierpieniem. Te ostatnie przestają mieć znaczenie i są jedynie trudnym wspomnieniem w dniu kiedy marzenie stanie się rzeczywistością. Proszę więc Boga aby nigdy moje przekonania ani marzenia nie był przeciętne. Warunek niezbędny do wielkiej zmiany. zachęcam więc do podjęcia wysiłku aby nabyć wielkich przekonań, które pomogą nam pójść w stronę zachowań na miarę naszych wielkich przekonań.

Zmień przekonania lub je chroń

Jestem obecnie na konferencji w Singapurze, kościół Trynity Christina Center liczy 8000 członków i swoim wpływem obejmuje już nie tylko swój mały kraj, ale wiele wspólnot chrześcijańskich na świecie. Budynek kościoła to olbrzymie centrum z salą na kilka tysięcy miejsc. Siedząc tak na wykładach zadają sobie pytanie dlaczego ci ludzie są w takim miejscu, rozwoju i wpływu. Jest wiele aspektów ich powodzenia, ale jedna rzecz wydaje się dosyć ważna, ich przekonań. To z przekonań wynikają nasze działania. Ludzie ci zdają się wierzyć w wielkie rzeczy bez względu na okoliczności w jakich się znajdują. W historii owego kościoła były różne momenty, lepsze i gorsze, ale ich przekonania w rzeczy wielkie nie pozwoliły im się zatrzymać. To przekonania sprawiały, że na nowo powstawali i szli wytrwale do celu. Myślę sobie jakie są moje przekonania ? Odpowiadam: wielkie. nauczyłem się od moich wielkich przyjaciół mieć właśnie takie. Nie ma znaczenia stan dzisiejszy oraz ciężka droga jaką czasami przychodzi człowiekowi przechodzić w drodze do marzeń. Wielkie przekonania są powiązane z wielkim marzeniami, a wielkie marzenia z wielką ceną, czasami cierpieniem. Te ostatnie przestają mieć znaczenie i są jedynie trudnym wspomnieniem w dniu kiedy marzenie stanie się rzeczywistością. Proszę więc Boga aby nigdy moje przekonania ani marzenia nie był przeciętne. Warunek niezbędny do wielkiej zmiany. zachęcam więc do podjęcia wysiłku aby nabyć wielkich przekonań, które pomogą nam pójść w stronę zachowań na miarę naszych wielkich przekonań.

czwartek, 27 stycznia 2011

Polskie czy nie polskie

To ciekawe, że kiedy w kościele pojawia się coś nowoczesnego, coś na wysokim poziomi zaraz pojawiają się opinie, że to takie "amerykańskie". Jednak już wyprowadzam was z błędu amerykańskie nie znaczy w tym wypadku coś dobrego, wysokiej jakości. "Amerykańskie" w naszym żargonie kościelnym znaczy złe, a już na pewno podejrzane. Patrząc na nasze wady i zalety narodowe kiedy się słyszy to takie "polskie" nie znaczy wcale lepsze tylko znaczy marne, bałaganiarskie, byle jakie, dziadowskie. Jeśli więc miałbym dzisiaj zadecydować jakiego przymiotnika wolę więcej, to powiem wolę amerykańskie jako synonim tego co dobre, wysokiej jakości, twórcze. A tego co polskie też pragnę, naszej wrażliwości, gościnności, romantyzmu, a jedno i drugie nie łączy się w tym co Królewskie pochodzące z Królestwa ......Bożego.

piątek, 21 stycznia 2011

Przeprawa hm niezbędna sprawa


W końcu jest po polsku książka Paula Scanlona pt. Przeprawa, pozycja ta traktuje o procesie przemiany kościoła od kościoła umierającego do kościoła wpływu. Wiele lat temu słyszałem o służbie pastora Scanlona. Tym bardziej zabrałem się energicznie do czytania "Przeprawy ". Po kilku stronach doznałem jakiegoś dziwnego De Ja Vu. Doświadczyłem dość dziwnego zjawiska. Każda przeczytana strona o transformacji kościoła Abundant Life Church nie była ich tylko historią, ale była opowieścią o nas tu w Wodzisławiu tu w Filadelfii. Zmagania Paula opisywane w książce nie były tylko jego bólem ale także moim. Moja Angelika ( żona dla niezorientowanych ) ukradła mi jednego wieczoru książkę i stwierdziła to samo. To historia o nas . I choć uznanie skali zjawiska za porównywalne byłoby śmiesznością to odnaleźliśmy tam siebie. Idąc dalej odnalazłem tam losy innych Bożych bohaterów z naszej kochanej Polski . Ci bohaterowie to dzielni liderzy z Krakowa, Olsztyna , Warszawy, Koszalina, Rybnika, Kuźni Raciborskiej, Raciborza, Wrocławia, Katowic, Opola i Bóg wie skąd jeszcze lista nie jest zamknięta. Jedno łączy nas wszystkich chęć sięgnięcia po to co przed nami, to co nowe Bóg ma dla nas, to co skuteczne w budowaniu Królestwa Bożego. Wspólnym jest dla nas także szacunek i cześć do historii i tradycji, której miejsce dziś jest jednak w historii. Dzięki temu co się dobrego wydarzyło jesteśmy tutaj. Jednak niespokojny duch nie pozwala nam patrzeć na zanikanie kościoła chwalebnego, dlatego postanowiliśmy się przeprawić do naszej Ziemi Obiecanej. Moja kochana Filadelfia już jedną nogą jest na drugim brzegu inni szybko dobiegają.