poniedziałek, 14 lipca 2014

Czego uczę się od reprezentacji Niemiec ?

Cóż mistrzostwa i po mistrzostwach. Mój faworyt wygrał z czego bardzo się cieszę, moja miłość Holandia też nie zawiodła ( nie ma przecież dwóch pierwszych miejsc ) Skąd wzięły się moje preferencje, czy były one jedynie podyktowane uwarunkowaniami geograficznymi tudzież sąsiedzkimi. Już rozwijam pokornie temat. Moja sympatia do braci zza Odry bierze się z głębszej fascynacji działaniem Niemców na płaszczyźnie biznesu, sportu czy polityki od lat. Reprezentacja Niemiec jest przykładem, który może będzie trudno naśladować tak zupełnie, ale znów można się czegoś nauczyć ( no może w obszarze naszej rodzimej piłki będzie to niezwykle trudne, ale zawsze wierzę i tym razem też będę ) Czego więc uczę się od reprezentacji Niemiec. Jedność na rzecz wspólnego celu. Niemcy zawsze byli znani ze swych umiejętności wspólnego dążenia do celu. Pojęcie niemieckiej maszyny, to właśnie symboliczne określenie współdziałania poszczególnych jej elementów na rzecz ostatecznego efektu. W maszynie każdy trybik ma określoną funkcję i należycie ją wykonuje. W naszym pojęciu nikt nie chce być trybikiem w maszynie, jednak dodam, że bez trybików maszyna nie będzie działać. Pamiętam w moim domu mieliśmy stary budzik, który nie działał. Jako dzieciak szybko rozmontowałem ów czasomierz i odkryłem, że wewnątrz jest mała zębatka którą wypadła z mechanizmu. Była to naprawdę malutka cześć a jednak bardzo potrzebna. Nie jest ważne czym jesteś jeśli jesteś niezastąpiony, to warto zająć właściwe miejsce, aby mechanizm działał prawidłowo. Konsekwencja Konsekwencja to dążenie do celu pomimo, to realizowania strategii pomimo pokus aby pójść doraźnie w innym kierunku, to trwanie w podróży pomimo braku sukcesów w początkowej fazie, to realizacja założeń pomimo, że serce podpowiada coś innego. Tej konsekwencji czasami nam brakuje, potrafimy świetnie pokonywać kryzysy, ale nie potrafimy konsekwentnie pracować kiedy kryzys mija. Konsekwencja to czynienie rzeczy pomimo że nie mamy już gęsiej skórki na plecach ani pozytywnego fealingu. To poruszanie się w wierze, choć nic tej wiary już nam nie wspiera. Potrzebujemy być konsekwentni i wytrwali w dążeniu do celów. Umiejętne wprowadzania zmian Niemcy są przykładem katastrofy w futbolu oraz umiejętności podniesienia się z tego stanu. Kilkanaście lat temu niemiecką piłkę dopadł kryzys. To właśnie wtedy podjęto bolesny proces zmian i reform, czego efektem jest obecne mistrzostwa świata. Nie udało się w RPA , ale udało się teraz. Ten proces zmian był przemyślany, wymagał wiele lat pracy. Jakże często marudzimy na mizerię w naszych wspólnotach, jednak nikt nie godzi się na bolesne zmiany, a jeśli już się decydujemy to oczekujemy, że efekty będą jutro. Nie moi mili. Reforma wymaga czasu, jednak ma to do siebie, że efekty na pewno przyjdą jeśli będziemy wystarczająco cierpliwi. Tego czasami nam brakuje , kiedy sukces jest tuż za rogiem. Ile to dobrych pomysłów upadło, gdyż nierealne oczekiwania zabiły świetną idee. Podporządkowanie koncepcji trenera

środa, 21 maja 2014

Co grają w Niebie ?

Jaką muzykę lubi Bóg. Jak świat światem, a kościół kościołem przetacza się dyskusja na temat właściwej, poprawnej, tej jedynej świętej muzyki Pana Boga. Ludzie marnują całe życie , aby udowodnić, że Ojciec w Niebie lubuje się w jasno określonym stylu muzycznym i każdy inny jest diabelski i światowy w najlepszym wypadku ludzki , nie boży, cielesny. Czy rzeczywiście w niebie jest grany tylko jedyny prawdziwy gospel, a może blues ( muzyka czarnych niewolników ) czy może chorały gregoriańskie, a może birt pop. Tego typu dyskusja jest mnie więcej na poziomie problemu w co przyodziewa się Pan Bóg. Czy chodzi w szatach liturgicznych, czy garniturze, a może ma jeansy i trampki ( oczywiście Conversy yeahh ) Zajmowanie się formą, środkiem wyrazu zawsze prowadzi do kłopotów w kościele. Udowadnianie, że tylko tak, a nie inaczej zawsze prowadzi przynajmniej do powstawania dwóch obozów. Wydaje się, że często nasze preferencje i gusta przypisujemy Bogu. Jeśli ja lubię spokojną muzykę, będę z całą stanowczością udowadniał, że właśnie taka muzyka jest „święta i niepokalana” i także fani głośnego rocka będą udowadniali swoje racje, gdyż taką muzyką lubią. Muzyka to forma wyrazu, stanu naszej duszy, naszej osobowości, jest narzędziem do opisywania naszego wnętrza, stanu naszego serca i naszych uczuć względem kogoś innego. Muzyka opisuje rzeczywistość, ale także ją zmienia. Mówi się przecież, że muzyka łagodzi obyczaje. Muzyka więc jest wspaniałym , genialnym stworzonym przez Boga środkiem wyrazu. Każda nutka, akord durowy czy molowy już kiedyś był w Bożym sercu, tam się zrodził, a my tylko ich używamy. Czy można więc mówić, że muzyka jakaś jest od Boga, a inna od diabła. Moim zdaniem co do genezy wszystko zrodziło się w Bogu. Jednak to każdy z nas decyduje do czego jej użyje. Jak do muzyki należy podejść więc dzisiaj ? Żyjemy w czasach dosyć trudnej zmiany pokoleniowej, podobna zmiana miała miejsce na początku lat 90-tych. Wtedy niepodzielni rządziła Hosanna Music. Ich muzyka była nowatorska, świeża , wnosiła nowych rodzaj uwielbienia do kościoła. Jednak dzisiaj jest ona jak wspomnienie mojej młodości :). Czasami podróżuje i ciągle słyszę te już stare hity grane w naszych kościołach. Jednak ich miejsce raczej jest w radiu Złote Przeboje. Dzisiaj już nikogo one nie gorszą, są uznane za bezpieczne i pobożne, ale 20 lat temu były wiele razy przyczyną wielu konfliktów. Wszystko co dziś może być „czerstwą normą „ kiedyś było rewolucyjne i pionierskie. I tak z pokolenia na pokolenie, jedni sentymentalnie trzymają się starego inni grają nowe. Tak więc licząc się ze zdaniem Ojca w niebie możemy coś ustalić. Myślę, że Nowy Testament nie zajmuje się formą, przemilcza ją, wskazuje na łaskę jak niezasłużony dar. Nie można Boga zmusić, aby nas kochał ponieważ gramy „ właściwą „ muzykę. On kocha nas ponad wszystko. Moje dzieci nie słuchają U2 , Pearl Jam ani Nirvany czy Soundgarden, Luxtorpedy ( o Boże pastor takiej muzyki słuchał ), a kocham je pomimo :) Bóg nie zajmuje się formą, On obdarza nas łaską i kocha nas zawsze. On zostawia przestrzeń do tworzenia, wyrażania siebie, daje nam możliwości na twórcze podejście do życia, nie ogranicza nas formą czy stylem. Graj taką muzykę jaką lubisz lub taką jaką służysz ludziom wokoło, jeśli twój kościół jest otwarty na nowych ludzi graj taką muzykę jaka im pomoże być bliżej Boga. Ucz się od muzyków chrześcijan ( choć widzę, że wielu z nich zamknęło się w krainie gospel ), i z pokorą ucz się też od tych „ światowych „ na pewno mają coś do zaproponowania w tej dziedzinie. Muzyka jest tylko dobra lub zła. Tworzenie na siłę biblijnych odpowiedzi popierających moje upodobania , gusta muzyczne jak również style ubioru, sztuki jest szkodliwe i ograniczające nasz twórczy potencjał. Wiem, wiem już wielu szykuje stos dla mnie :) Kocham was tak czy inaczej i mam zamiar słuchać i tworzyć muzykę, która się nie starzeje. Niekoniecznie będzie to coś na wzór Young and Free – Hillsong, ale może coś na wzór wiecznie w dobrej formie U2. Miłego tworzenia zuchy bądźcie wolni i twórzcie to co macie w swoim sercu....zawsze !

wtorek, 15 października 2013

Dlaczego polscy piłkarze nie wygrywają ?

Cóż to ma wspólnego z naszym wcześniejszymi wpisami ich tematyką. Są pewne prawidła, które rządzą światem sportu, biznesu, ale też przywództwa szeroko pojętego. Rozumiał to apostoł Paweł pisząc wielokrotnie o naszej pozycji jako chrześcijan w Chrystusie. Dlaczego więc nie wygrywamy. Nie możemy wygrywać ponieważ nasi piłkarze kompletnie nie mają mentalności zwycięzców. Nikt im nie powiedział, że mogą wygrywać, że nie mają może szczególnych umiejętności, ale mają walecznego ducha. Okazuje się bowiem, że tam gdzie nie ma umiejętności, tam wygrywa się głową, silną psychiką, nieugiętą postawą. Nie możemy wygrywać, ponieważ jesteśmy pełni kompleksów, które sprawiają ogromne poczucie niepewności, Polacy ciągle dwadzieścia lat po transformacji systemu gdzieś ciągle czują się gorsi, a przecież nie mamy powodów do wstydu, a już na pewno nie powinniśmy się czuć ubogimi krewnymi w Europie. Nie możemy wygrywać , bo trener bądź co bądź porządny chłop nie sprawia wrażenie wodza, który prowadzi swoich gladiatorów do zwycięstwa, a nie na śmierć. Jego wyraz twarzy pokazuje raczej człowieka zagubionego, przerażonego ogromem odpowiedzialności jaka na niego spadła. Nie możemy wygrywać wreszcie, bo my jako kibice jesteśmy niecierpliwi. Oczekujemy szybkich efektów tam, gdzie nie można ich oczekiwać z dnia na dzień.Nie wygrywamy ponieważ ciągle nie wierzymy, że ciężką pracą i hartem ducha można wszystko, raczej szukamy półśrodków, cwaniactwa, kombinatorstwa. Tak tak ciągle duch polskiego cwaniaka żyje w nas. Nie zawsze to jest złe, natomiast tam gdzie sukcesy osiąga się pracą, planowaniem, zespołem a nie solowo, tam nasze polskie "cudowne metody" nie powinny mieć racji bytu. Myślę, że również w naszych kościelnych rzeczywistościach wiele tych uwag może się przydać,aby nasze społeczności wygrywały nie tylko mecze sparingowe, ale całe mistrzostwa świata. Tego sobie i Wam życzę.

poniedziałek, 22 lipca 2013

Z "niskiej", ale najwyższej półki.

Są towary lepsze i gorsze. Mówi się potocznie, że coś jest z niskiej półki, czyli towar tańszy charakteryzujący się gorszą jakością. jestem wyznawcą, że nie stać mnie na tanie rzeczy. Mam na myśli to, że często tanie rzeczy szybko się psują i trzeba płacić więcej kupując coś ponownie, gdyż to owo tanie się popsuło. Przed wakacjami robiłem zakupy, zaopatrzyłem się również w dużą ilość kaset DVD na wakacyjne wieczory. Zakupiłem kilka filmów z "górnej półki" oraz kilka tańszych w cenie 2 złote sztuka. Te tańsze miały być zapychaczami czasu. Nie miałem zbyt wielkich oczekiwań wobec tych"arcydzieł" po "dwa zeta." Jednego wieczoru przyszła kolej na tańsze pozycje więc "wzięliśmy na tapetę" film pt. Sprajowcy ( ang. tytuł Quality of Life
). Złapało mnie lekkie zdziwko kiedy film okazał się naprawdę dobry. To typ kina "offowego", ambitnego. ciekawe ujęcia, ambitny przekaz.Przyszła mi wtedy taka refleksja , że czasami trzeba sięgnąć na "niską półkę" i można znaleźć coś wartościowego.Czasami trzeba zmienić utarte sposoby postępowania i np. doboru ludzi do zespołu, czy służby. Kiedy szukasz ludzi do służby patrz szeroko, nie patrz poprzez te " święte schematy" wychodź po za nie. Czasami ludzie wydający się nieprzydatni, mogą być pełni oddania w środku i właściwego serca. Jednak z racji naszych utartych schematów nie zauważamy ich zwracając uwagę na tych, którzy lubią zwracać na siebie uwagę, dużo mówią i my gdzieś podświadomie wybieramy ich. Twój może najlepszy partner w służbie jest na tej dolnej półce , trzeba się tylko dobrze rozejrzeć. (25) Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie. (26) Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, (27) ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, (28) i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, (29) aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym. (30) Ale wy dzięki niemu jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem, i odkupieniem, (31) aby, jak napisano: Kto się chlubi, w Panu się chlubił. (1 list do Koryntian 1:25-31, Biblia Warszawska)

piątek, 14 września 2012

Małe grupy w kościele-Konferencja dla liderów

Za dwa tygodnie wydarzenie niezwykle pożyteczne. Konferencja poświęcona małym grupom w kościele. Mam więc niezwykłą potrzebę zaprosić Was na nią z kilku powodów. Małe grupy są niezbędne do sensownego wzrostu kościoła. Są narzędziem utrzymującym żniwo. Są miejscem ewangelizacji, czynienia uczniami, wzajemnej troski oraz miejscem do praktykowania różnych darów i talentów w kościele. Nie jest prawdą, że w Polsce grupy się nie sprawdzają. Nie jest bowiem to kwestią jakieś azjatyckiej metody, ale grupy są jedną z najbardziej biblijnych form działalności. Od 15 lat mamy grupy w naszym kościele i doskonale się sprawdzają w polskich warunkach. dziś liczba naszych grup sięga 14. Nadmienię , że zaczynaliśmy od 1. Grupy nie są czarodziejskim narzędziem mającym sprawić wzrost kościoła przez jedną noc. Wymagają pracy i poświęcenia przez pastora oraz liderów kościoła. Na efekty trzeba czekać latami. Grupy domowe wymagają od lidera wypuszczenia wielu rzecz z własnych rąk na rzecz rozwoju innych, są narzędziem do realizacji prawdziwie powszechnego kapłaństwa wierzących. Grupy domowe pomagają zatroszczyć się o nowe osoby w kościele, dlatego odciążają pastora od wielu zajęć na rzecz równie wspaniałych i obdarowanych duszpasterzy grupowych. Dlaczego zapraszam Was na tę konferencję. Bo nam się udało. Bo jesteśmy szczęśliwi, że mamy grupy, bo zmieniły one nas. zapraszam was bo chcę zapro
sić Was do dramatycznie trudnego zadania, zmiany naszych kościołów. zadanie jest ogromne, ale każdy kościół dzisiaj tego potrzebuje. Więcej na filadelfia.org.pl lub napisz do nas maila: filadelfia@filadelfia.org.pl

piątek, 17 sierpnia 2012

Telefony w mojej głowie ?

Jak ważne są myśli jakie docierają do nas nie trzeba chyba nikomu pisać. Jednak ostatni nasz wyjazd integracyjny był wspaniałym przykładem na to, że największym wyzwaniem podczas naszych życiowych wyzwań są myśli, informacje, jakie docierają do nas. Ich nadmiar lub brak może być dla nas istotny i bardzo często niezwykle pozytywny. Naszym głównym celem było wejście na przełęcz Bramy Chałbińskiego w Tatrach. Nasz wspaniały przewodnik Paweł wyjaśnił nam na początku eskapady, że odcinek podzielony jest na dwa etapy i w zakeżności od tego jak pokonamy pierwszą część będzie zależało czy pójdziemy dalej. Nie muszę mówić, że dla mnie „miejskiego słonika” nawet pierwszy etap ( lżejszy) miał swoje trudne momenty. Jednak poruszaliśmy się dzielnie podziwiając piękne widoki jakie nas otaczały. Co kilkadziesiąt minut robiliśmy postoje, aby odpocząć i nabrać sił na dalszą podróż. Muszę powiedzieć, że Tatry są piękne wzbudzają z jednej strony podziw by zachwile odczuwać respekt oraz lęk wobec granitowych gigantów jakie nas zewsząd otaczały. Nasza mała grupa tak czy inaczej posuwała się do przodu. W pewnym momencie Paweł zakomunikował nam, że jeszcze 200 metrów i będziemy na miejscu. Te ostatnie metry były ścianą płaczu, były momenty kiedy z plecakiem prawie czołgałem się do góry. Był już taki moment kiedy w mojej głowie pojawiła się myśl, aby zawrócić. Krople potu spływały mi na czubek nosa, a potem niczym górski potok na tatrzańską skałę. To była walka z samym sobą. Jednak pomyślałem sobie, że przecież to ten łatwiejszy etap. Moja ambicja nie pozwoliła mi się wycofać z tej przecież łatwiejszej części wycieczki. Weszliśmy na górę resztkami sił. Po wejściu padłem na „glebę” i po chwili odpoczynku zadałem pytanie Pawłowi, jaki jest dalszy etap podróży. Paweł odpowiedział to jest ten właśnie ostatni etap. To było te ostatnie 200 metrów. Paweł stwierdził, że dobrze nam szło więc uznał, że idziemy dalej. Zdziwiłem się bardzo. Jaki wniosek z tej historii. Gdyby nasz przewodnik powiedział nam że czeka nas ostatnie 200 metrów gehenny nikt być może nie chciałby iść dalej. Uznalibyśmy, że i tak zaszliśmy daleko. Jednak my tego nie wiedzieliśmy. W naszej głowie był to ciągle I etap co pozwoliło nam wejść na szczyt przełęczy. Gdybym wiedział to co wiedziałem potem telefony w mojej głowie ciągle by dzwoniły z zachętą do przerwania podróży. Cóż czasami warto czegoś nie wiedzieć i miło się zdziwić.

środa, 8 lutego 2012

Zmień otoczenie !

(5) Potem wyprowadził go na dwór i rzekł: Spójrz ku niebu i policz gwiazdy, jeśli możesz je policzyć! I rzekł do niego: Tak liczne będzie potomstwo twoje. (6) Wtedy uwierzył Panu, a On poczytał mu to ku usprawiedliwieniu. (7) Potem rzekł do niego: Jam jest Pan, który cię wywiódł z Ur chaldejskiego, aby ci dać tę ziemię w posiadanie.
(Ks. Rodzaju 15:5-7, Biblia Warszawska)



Ciąg dalszy wątku powiązanego z naszą przeprowadzą do nowego domu. Zabraliśmy ze sobą nasz „wielki plazmowy telewizor” . W naszym poprzednim mieszkaniu jego rozmiar wydawał się monstrualny. Musieliśmy siadywać daleko, aby dobrze móc oglądać programy emitowane w telewizji. Wow co za potwór ? Czyste monstrum ! Zdecydowanie za duży-tak sobie myślałem. Przyszedł jednak czas przeprowadzki. Nasz wielgachny telewizor przymocowaliśmy do ściany w salonie. Kiedy usiedliśmy z całą rodziną, aby oglądnąć film to kolegialnie stwierdziliśmy, że siedzimy zbyt daleko lub telewizor jest za mały.
Co to ma do mojego przywództwa. To bardzo proste. Możesz znajdować się w środowisku ludzi, gdzie będziesz uchodził za giganta, guru , kogoś wyjątkowego, człowieka z innej planety. Twój kościół w jakimś środowisku będzie uchodził za wspaniały, dynamiczny, wyjątkowy. Jednak dla swojego dobra musisz raz na jakiś czas zmienić otoczenie. Po przebywać z ludźmi większymi od Ciebie. Poświęć czas na przyjmowanie od kogoś kto osiągnął więcej i Jego charakter jest wzorem dla Ciebie. To wspaniale, że Twój kościół daje radę w naszej rzeczywistości, ale raz na jakiś czas popatrz co Bóg czyni w kościele w miejscach mega Bożego poruszenia. Byłem w miejscach, gdzie ludzie stali w kolejce do kościoła. Czy to normalne? Z naszej perspektywy nie ! Jednak kiedy zmieniasz otoczenie, zmieniasz swoje patrzenie na rzeczywistość. Już nie chcesz być mały, już nie chcesz mieć przeciętnego życia oraz przeciętnych rezultatów. ( Nie jestem przeciwko wierności w małym, sam tego uczę, ale nie jest to miejsce w którym powinienem pozostać )
Zmień otoczenie to na pewno Cię rozciągnie i poszerzy twoje horyzonty. Pan Bóg wyprowadził Abrahama na dwór, aby zobaczył niebo pełne gwiazd. Cóż za widok, cóż za perspektywa. Myślę, że to co zobaczył Abraham zapierało dech w piersiach. Jednak, aby zobaczyć gwiazdy musiał wyjść na zewnątrz w innym przypadku zobaczyłby sufit. Tak tak wiele razy widzimy tylko sufit niemożności. Jest czas na zmianę otoczenia, a wtedy zmieni się Twoja perspektywa.

A.K